Wyobraziłem sobie że zabieram go ze sobą, do mieszkania.
Chciałem mu pomóc.
Dałem mu ubranie, jedzenie, papierosy, pieniądze
ale on nie chciał odejść. Nie miał żadnych dokumentów.
Poszedłem z nim do urzędu a tam kolejka takich jak on. Mała mafia ochroniarska zarządza czekającymi.
Jak zapłacą dokumenty lądują na biurku urzędnika
a jeśli nie czekają.
Ja nie chciałem zapłacić.
Wróciliśmy do mieszkania.
Obudziłem sie, a on siedział już na krześle.
Na korytarzu szuranie, potem pies i ten stary z psem.
Włączyłem radio. Przebrałem się.
Czekał już pod drzwiami.
Przestraszyłem się i uległem.
Biegł za mną ale bez wysiłku.
Tylko raz mnie wyprzedził, odbiegł
ale poczekał aż go dogonię.
I znowu biegł za mną równym miarowym krokiem.
Zadzwoniłem do Oli
żeby mi pomogła.
Żeby go zabrała
i żeby mu pomogła.
Słońce,
to słońce
mnie
oślepiło
Albert Camus, Obcy, przeł. Maria Zenowicz, Warszawa, 2014, W.A.B.
Albert Camus, Obcy, przeł. Maria Zenowicz, Warszawa, 2014, W.A.B.
Raz dwa trzy
już
stoisz w słońcu i musisz zdecydować
co dalej
już
raz dwa trzy
twój ruch
kij
raz dwa trzy
ty kij on nóż
raz dwa trzy
w ostrzu słońce
lśni pot łzy
ty kij ty nóż
ruchy zagrzebane w piasku
już wolniej wolniej
słońce to słońce mnie oślepiło
słońce to słońce mnie oślepiło
już
rozpadam się w słońcu
człowiek jeden i pół
już wolniej wolniej wolniej
człowiek jeden
i pół
rzęzi na piasku
plama lśni
zostałem sam
cisza
słońce
gdzie cień
cisza
słońce
gdzie cień
Albert Camus, Obcy, przeł. Maria Zenowicz, Warszawa, 2014, W.A.B.
Albert Camus, Obcy, przeł. Maria Zenowicz, Warszawa, 2014, W.A.B.